Podstawy, filary, fundamenty, baza – każda koncepcja potrzebuje być zbudowana na stabilnych zasadach. I taka też jest szeroko rozumiana zwinność. Ale nie możemy zapominać o pierwotnym źródle agile, jakim jest po prostu zdrowy rozsądek.
Podstawy podstaw
Zacznijmy od przypomnienia tego, o czym mówimy zawsze, kiedy wspominamy o zwinności. Transparentność, empiryzm, pragmatyzm, no i może jeszcze iteracyjność, wzięte razem, dają nam solidne podstawy do każdej metodyki agile. Jakiekolwiek zwinnego podejścia do pracy byśmy nie próbowali zbudować, to i tak skończymy z czymś zawierającym te właśnie elementy.
Inaczej być nie może. Wychodzimy z punktu, w którym mówimy, że nie da się przewidzieć przyszłości, a zmiany są nieuniknione. Jeżeli takie jest nasze postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości to na pewno dojdziemy do wniosku, że jest to jedyna droga. „Jeżeli nie agile, to co?„, jak mówi tytuł jednego z naszych filmów z 2018 roku.
Ludzie, którzy kończą w okolicach szeroko rozumianego agile’a zwykle kierują się pewnymi przekonaniami i wierzeniami. Mówimy tutaj o pozytywnym podejściu, pragnieniu wiedzy, dążeniu do sukcesu całego zespołu, pragmatyzmie (ponownie) i gotowości na porażkę połączonej ze skłonnościami do eksperymentowania. To nic innego jak słynny agile mindset.
Wszystko to razem daje nam pewien zestaw, który jest nam dobrze znany i co do którego zdążyliśmy już się przyzwyczaić. Niestety, zdrowy rozsądek pojawia się na tych listach bardzo rzadko. Być może dlatego, że sugerowalibyśmy w ten sposób, że kto nie jest z nami, ten jest nierozsądny.
Gdzie ten zdrowy rozsądek?
Bardzo lubię mówić, że jak mamy jakiekolwiek wątpliwości, zawsze kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Tak też widzę podejście zwinne. Jeżeli wiemy, że zmienność wymagań jest duża, że nie potrafimy przewidzieć przyszłości, ani że ludzie nie są w stanie nam powiedzieć czego chcą, zanim tego nie dostaną, to jedyną rozsądną konkluzją jest zaakceptowanie tych faktów i budowa procesu, który je uwzględnia.
To było długie zdanie, więc spróbuję to samo napisać inaczej. Nie możemy zaklinać rzeczywistości. Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że jeśli nigdy w historii nie potrafiliśmy skutecznie się zaplanować na rok do przodu, to powinniśmy przestać próbować. Zerowa skuteczność czegoś to dla nas jasny sygnał, że to nie działa. Stąd w podejściu zwinnym krótkie iteracje, gotowość na zmiany wymagań, regularne patrzenie nie tylko na to, czy dobrze pracujemy, ale i czy wytwarzamy to, co jest aktualnie potrzebne.
„Agile to zdrowy rozsądek opakowany w marketingową nazwę. Bo łatwiej jest przeprowadzić „transformację agile” niż „transformację na zdrowy rozsądek”.” – #białko
Dwie najważniejsze konkluzje z moich przemyśleń na dzisiejszy temat to 1) nie zaklinajmy rzeczywistości 2) w chwilach zwątpienia kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Pierwszy punkt mówi nam o tym, że będą sytuacje gdzie praca po 14 godzin na dobę będzie dokładnie tym, o co nam chodzi. Nie zawsze chcemy być agile, nie zawsze mamy do czynienia z długim horyzontem czasowym i długimi zespołami. Czasami mamy krótki projekcik na dwa miesiące, a czasami coś nadające się do waterfalla.
Zdrowy rozsądek też mówi nam, że działając zwinnie czasami będziemy musieli zrobić coś w niezgodnie ze sztuką. I o ile to są wyjątkowe sytuacje, w których faktycznie musimy zrobić coś inaczej, to jest ok. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której idziemy spokojnie na review i retro, jeśli jesteśmy jedynymi osobami mogącymi naprawić błąd przynoszący ogromne straty w każdej godzinie.
Tak, są wyjątkowe sytuacje. Są też tematy, dla których będziemy robić „analizę sprint wcześniej” i zawsze będą sytuacje, gdzie trzeba będzie nagiąć zasady. Tak mówi zdrowy rozsądek, z którego wynikają inne zwinne reguły. Ale ten sam zdrowy rozsądek mówi nam, że jeśli wyjątkowe sytuacje zdarzają nam się cały czas, to oszukujemy samych siebie. Bo to znaczy, że rzeczywistość jest inna, niż nam się wydaje, a my próbujemy te nasze wyobrażenia ubrać w jakiś proces. I potem jeszcze dziwimy się, że on nie działa.
Przepustka do łamania zasad
Niestety, zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy tekst może zostać użyty jako wytrych do łamania zasad i naginania metodyk. Czuję się w obowiązku ostrzec przed tym wszystkich, którym właśnie zaświeciły się oczy i tym, którzy zaczynają drukować treść posta, żeby jutro na spotkaniu pokazać, że „nie musimy robić retro, bo mamy dwa razy więcej pracy niż wynosi nasze capacity„.
Po pierwsze, odsyłam wszystkich do rewelacyjnego tekstu Łukasza pod tytułem „Broken Window Theory„. Pokazuje w nim dobitnie, jak zignorowanie bądź wypaczenie jednego elementu całości prowadzi do reakcji łańcuchowej w której ktoś w końcu krzyknie „teraz są trudne czasy i musimy na jakiś czas zawiesić ten cały agile”. Czy tego chcemy?
I już nawet nie chodzi o to, że zdrowy rozsądek dyktuje nam dokładnie odwrotne działanie. Jeżeli mamy ciągłe trudności, zbyt duży nawał pracy, nie wyrabiamy się ze zobowiązaniami, to absolutnie musimy się zatrzymać i zastanowić jak do tego doszło. „Jak jesteś w dołku, to przede wszystkim przestań kopać” i takie tam.
Po drugie, wracając więc do obrony „zwinnych, ale twardych” zasad, chciałbym przywołać drugi tekst. „Szybko, bo to ważne” to przemyślenia powstałe na przykładzie wielu inicjatyw, które miałem okazję oglądać z bliska. Im większe ciśnienie i zaległości tym bardziej managerowie skupiają się na „machaniu łopatą”. Niestety, bo powinniśmy raczej zastanowić się co mamy przerzucić, gdzie i jakie narzędzia będą do tego najlepsze. Nie wspominając już o tym, że zwykle nikt nie zastanawia się, ile tego piachu faktycznie jest potrzebne.
Wszyscy chyba znamy „obrazek z kwadratowymi kołami„, którego podlinkowałem pierwszy lepszy wynik z Google. Zdrowy rozsądek mówi, że warto się zatrzymać i „zmarnować” czas na zmianę kwadratowych kół na okrągłe. Niestety, wiele osób uważa, że powinniśmy wtedy skierować więcej ludzi do pchania/ciągnięcia i pracować mocniej.
Ale na szczęście my wiemy, że nie tędy droga…