Wiem, że podejmuję się walki z wiatrakami, ale czasami po prostu trzeba powiedzieć coś wprost. To, co dla jednych jest oczywiste, dla innych może być zaskoczeniem: nie ma żadnych ceremonii Scrum. Nigdy nie było, a osoby używające zwrotu „ceremonie Scrum” szkodzą zarówno sobie, jak i innym.
Słowa mają znaczenie
Język, jakiego używamy, ma ogromne znaczenie dla odbioru naszych komunikatów. Precyzyjne wypowiedzi ułatwiają zrozumienie. Dlatego też dbamy o to, aby słów używać zgodnie z ich znaczeniem. A jeżeli ktoś rozumie je inaczej – edukujemy i wyjaśniamy.
„Ceremonia Scrum” brzmi jak coś, co jest sztuką dla sztuki. Ceremonie wynikają z tradycji, kultury, religii, ale niekoniecznie są najlepszym sposobem na efektywność. A jesteśmy przecież w pracy, gdzie na obrzędy nie ma miejsca.
„Ceremonie Scrum” brzmią też jak jakieś doniosłe rzeczy, mające ściśle ustalony plan. Tymczasem mamy tu do czynienia ze zwykłymi spotkaniami, z których niektóre odbywają się codziennie, a inne – raz na Sprint. Co więcej, wcale nie mają one jasno sprecyzowanego porządku ani szczegółowej agendy.
Wracając jednak do słów. Niektóre wyrazy niosą ze sobą ładunek emocjonalny. W tym kontekście zwroty „ceremonie Scrum”, a czasem nawet i „rytuały Scrum” często używany są pogardliwie. Że niby zamiast zabrać się za pracę, ludzie marnują czas na jakieś pierdoły. Trudno się spodziewać przychylnego spojrzenia. Kto by chciał odprawiać w pracy rytuały?
Czasami używanie tytułowego zwrotu jest jednak spowodowane niewiedzą. Wydaje mi się, że sporo osób po prostu powtarza też to, co usłyszała gdzieś indziej.
Skąd się wzięły ceremonie Scrum?
Nie mam pojęcia, skąd się wziął ten termin, ani dlaczego w niektórych kręgach jest tak spopularyzowany. W najpopularniejszej wyszukiwarce świata zwrot „Scrum ceremonies” daje ponad pół miliona wyników. W polskim Internecie większość artykułów, to takie jak ten, walczące z tym błędem.
Mimo to, ze zwrotem „ceremonie” spotkać się można dość często. O wiele częściej niż z „rytuałami”. I tak jak już powiedziałem, czasami te słowa używane są świadomie i złośliwie, a czasami przez pomyłkę. Dlaczego uważam, że w tym drugim przypadku też sobie szkodzimy?
To, że nam się wydaje, że to zwykłe słowo zapisane w Podręczniku Scrum i tak powinniśmy mówić, to pół biedy. Gorzej, że inni mogą odebrać „ceremonie Scrum” zupełnie inaczej. Mogą zacząć myśleć o nich jako o świętości, którą trzeba wykonywać precyzyjnie, z odpowiednim namaszczeniem i rytuałami. Inni zaś mogą stwierdzić, że skoro nie są religijni, to takie ceremonie będą dla nich stratą czasu.
Kościół Scrum
Niektórzy wprost mówią, że w Scrum nie mamy ceremonii, bo to nie jest żaden kościół Scrum pod wezwaniem świętego Schwabera i Sutherlanda. Mówimy o metodyce, o sposobie pracy, o pewnym podejściu, które pozwala nam na efektywną pracę.
W naszych filmach na YouTube, wystąpieniach na eventach i w szczególności na naszych szkoleniach Scrum od zawsze podkreślamy, że nie jesteśmy ewangelizatorami ani fanatykami. Wiemy, gdzie proces Scrum kuleje i w jakich warunkach będzie mu trudno rozwinąć skrzydła. Widzimy miejsce na dobrze uzasadnione odstępstwa w naprawdę wyjątkowych sytuacjach.
Zanim nie przekujemy naszej wieloletniej praktyki w nowe, lepsze rozwiązanie, Scrum nadal pozostaje najlepszym znanym nam sposobem na zorganizowanie pracy zespołowej w sytuacjach, w których zajmujemy się skomplikowanymi rozwiązaniami. I chociaż jeszcze nie pracujemy nad czymś nowym, to mamy swoje przemyślenia. I na pewno gdybyśmy budowali jakieś podejście od podstaw, kilka rzeczy zrobilibyśmy inaczej.
Na szczęście, sam Scrum daje nam dużo dowolności. Jest to przecież rama, którą możemy uzupełnić po swojemu. A to z kolei znaczy, że nie mamy do czynienia z ceremoniami zawierającymi ustalone rytuały.
Wydarzenia czy ceremonie Scrum?
Powiedzmy więc to jeszcze raz, głośno i dobitnie – w Scrum nie ma ceremonii. To, o czym myślimy nie nazywa się też spotkaniami, bo „spotkanie” to bardzo ogólny termin i nie oddaje dobrze tego, o co nam chodzi.
Mamy wydarzenia Scrum – nic innego. Bez szczegółowej agendy, ściśle zdefiniowanych kroków, rytuałów czy ceremoniałów. Każde z wydarzeń jest opisane mniej lub bardziej szczegółowo w Scrum Guide. I w każdym przypadku znajdziemy zarys tego, co powinno się stać i jakie efekty powinniśmy osiągnąć.
Bo, jeszcze raz, to nie są puste ceremonie. Wydarzenia Scrum sprawiają, że nasza praca przebiega lepiej i efektywniej. Nie spotykamy się tylko i wyłącznie po to, żeby się spotkać. Nie marnujemy też czasu, a wręcz przeciwnie – pozwalamy sobie go zaoszczędzić.
Dzięki czterem (i pół) wydarzeniom zarządzamy ryzykiem, zwiększamy wartość wytwarzanych produktów a także ulepszamy sposób naszej pracy. Zmuszamy się do refleksji i planowania w oparciu o rzeczywiste dane. Nie ma tu elementu mistycznego czy religijnego.
I to nie jest tak, że wydarzenia odciągają nas od „prawdziwej pracy”. One nią są. Planowanie Sprintu, Daily Scrum, Sprint Review (mylone czasami z Demo) i Sprint Retrospective to składowe wykonywania pracy na sposób scrumowy.
A jeśli uważamy, że marnujemy przy tej okazji czas i pogardliwie nazywamy je ceremoniami Scrum, to moja rada jest prosta: zacznijmy wykorzystywać wydarzenia efektywnie i zgodnie z przeznaczeniem. Albo przestańmy się bawić w Scrum i zacznijmy pracować w inny sposób.