.st0{fill:#FFFFFF;}

Zespoły rozproszone to porażka 

 28 września, 2018

Tomasz Dzierżek

Zespoły rozproszone to chyba największa porażka dzisiejszego środowiska pracy. Nie dość, że daliśmy sobie wmówić, że to coś dobrego, to jeszcze wiele osób świadomie brnie w tym kierunku, pomimo rzeczywistości mówiącej jasno i wyraźnie, że to nie jest dobry pomysł.

 

Co to zespół rozproszony?

Zespoły rozproszone to forma organizacji pracy, gdzie mniejsza bądź większa część pracowników nie znajduje się fizycznie w tym samym miejscu, czyli np. biurze. Możemy mówić o okazyjnej pracy zdalnej, jeśli czasami jedna bądź dwie osoby „pracują z domu”. Gdy jest to stan permanentny, mamy do czynienia z zespołem rozproszonym.

Taka forma pracy zyskała sobie popularność rzekomo dzięki możliwości zatrudniania najlepszych specjalistów z całego świata. Podejrzewam jednak, że jak to zwykle bywa, chodzi po prostu o pieniądze. Łatwo jest znaleźć pracowników, dla których nasze lokalne stawki będą atrakcyjne. A co więcej, nie będziemy musieli zapewniać im przestrzeni biurowej, ani sprzętu! Czysty zysk!

Możemy co prawda podejrzewać, że w przypadku gdy mamy kilka osób rozrzuconych po całym świecie, napotkamy na pewne trudności i problemy. Ale przecież zespoły rozproszone są na tyle popularne, że ktoś kiedyś już sobie z tymi wyzwaniami poradził, prawda?

 

Rady dla zespołów rozproszonych

Wśród wszystkich porad dla zespołów rozproszonych, znajdziemy między innymi: używanie odpowiednich narzędzi, wprowadzanie właściwych zasad komunikacji, wybieranie zmotywowanych ludzi, poznanie różnic kulturowych, zwracanie uwagi na strefy czasowe i wiele, wiele innych, wśród których najczęstsze jest: spotykajcie się regularnie w jednym miejscu.

I tutaj dochodzimy do sedna krytyki zespołów rozproszonych. Jeżeli musimy zwracać więcej uwagi na komunikację, wkładać więcej wysiłku we wzajemne zrozumienie, wdrożyć dobre narzędzia, wykształcić właściwe nawyki, trzymać się dobrych praktyk i regularnie spotykać, żeby pracować z taką samą efektywnością jak w zespole znajdującym się w jednej lokalizacji, to ja tu czegoś nie rozumiem.

„Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju.” – Stefan Kisielewski

Wszystko da się zrobić. Tylko czy wszystko warto? Możemy mieć zespół składający się z pięciu różnych osób, mówiących w pięciu różnych językach i żyjących w pięciu różnych strefach czasowych na pięciu kontynentach. Tylko jakie mają być tego rzekome korzyści?

O wiele efektywniej byłoby zebrać pięć osób potrafiących się ze sobą dogadać, o podobnych zainteresowaniach i z podobnego kręgu kulturowego i umieścić ich w jednym biurze czy przestrzeni co-workingowej. Nie wierzę, że w każdym zespole rozproszonym znajdują się największe gwiazdy światowego formatu, których nie dało się ściągnąć fizycznie do miejsca, w którym wykonywana jest praca.

W większości przypadków, chodzi po prostu o złudne oszczędności. Ale gdy przyjrzymy się bliżej, zobaczymy, że tak naprawdę chodzi o ogromne straty.

 

Zespoły rozproszone, a efektywność

„Zespoły rozproszone pracują tak samo efektywnie, jak te znajdujące się w jednym miejscu.” To kłamstwo niestety jest bardzo często powtarzane przez osoby, które wypowiadają je jednym tchem razem z litanią rzeczy, które „trzeba zrobić”, żeby takie zespół funkcjonowały poprawnie.

Skoro musimy zadbać o kilkanaście nowych aspektów, to już sam ten narzut na organizację pracy i komunikację spowoduje, że będziemy mniej efektywni. Nie możemy też uciec od faktu powszechnie znanego już od czasów Agile Manifesto, który podkreśla, że najbardziej wydajną i efektywną formą komunikacji, jest rozmowa twarzą w twarz.

„The most efficient and effective method of conveying information to and within a development team is face-to-face conversation.” – Agile Manifesto

Badania pokazują, że ta sama praca w zespołach rozproszonych zajmuje od półtora do dwóch razy dłużej niż w zespołach znajdujących się w jednym miejscu. Negatywny wpływ ma przede wszystkim odległość i związane z nią problemy z komunikacją, ale nie bez znaczenia są także różnice kulturowe.

Co więcej, im bliżej siebie znajduje się zespół, tym lepiej rozwija się wzajemna współpraca i tym więcej przynosi ona korzyści. Nawet w ramach jednego biura kooperacja będzie przebiegała lepiej, jeśli wszyscy członkowie danego zespołu będą siedzieli przy jednym zestawie biurek, niż w kilku różnych pomieszczeniach umieszczonych obok siebie.

Wiele odnośników do wspomnianych badań można znaleźć w poście na forum Y Combinator, ale to tylko czubek góry lodowej. Cała literatura jest jednomyślna: to nie jest efektywne podejście.

 

A co z pracą zdalną?

Temat przywar pracy zdalnej poruszaliśmy już na naszym kanale na YouTube, ale warto i tym razem przypomnieć, że nie ma róży bez kolców. Dla przypomnienia: o pracy zdalnej mówimy, gdy jedna bądź kilka osób czasami pracuje z innej lokalizacji, najczęściej z domu.

„Praca zdalna jest idealna z punktu widzenia pracownika i fatalna z punktu widzenia zespołu.” – #białko

Jak wspomnieliśmy już w filmie, jedyną sytuacją w której możemy polecić pracę zdalną jest taka, gdzie zespół wykonuje niezależne zadania i nie ma potrzeby regularnego komunikowania się. Tylko czy to jeszcze jest wtedy zespół czy po prostu zbiór niepowiązanych ze sobą ludzi? Jeśli jedna osoba przygotowuje umowy, druga grafiki na stronę internetową, a trzecia poprawia błędy w aplikacji backoffice’owej, to na jakiej płaszczyźnie mają ze sobą współpracować?

Mówiliśmy już o tym, jak dobrać wielkość zespołu. Większość z tych, które mieliśmy okazję oglądać jest po prostu za duża. Zamiast na siłę upychać 9 osób w jednym Development Teamie, o wiele efektywniej byłoby podzielić go na dwa, a czasami na trzy zespoły dedykowane konkretnym dziedzinom. Spowoduje to nie tylko zacieśnienie współpracy, ale i wzrost efektywności.

Znamienne jest to, że jeszcze nigdy w naszej karierze nie mieliśmy okazji do wypowiedzenia słów „ten zespół jest za mały”. Nie zdarzyło nam się też zasugerować, że „praca zdalna poprawi sytuację w tym zespole”.

 

Rekomendacja #białko

Okazyjna praca zdalna to chleb powszedni #białko. Spotykamy się regularnie i dzielimy się niezależnymi, dobrze zdefiniowanymi zadaniami. Jeżeli np. edytuję materiały wideo bądź piszę tekst na bloga, to jest to praca, która nie wymaga absolutnie żadnej współpracy i może być wykonywana zdalnie.

Prowadzenie szkoleń Scrum i agile, przygotowywanie materiałów, a także prace koncepcyjne przy wykorzystaniu burzy mózgów muszą odbywać się w jednym miejscu, żeby były efektywne.

I tak właśnie należy patrzeć na to, co może zostać zrobione „zdalnie”, a co nie.

Nie stanie się nic złego, jeżeli jeden deweloper zabierze jakiś odizolowany problem na dwa dni do domu i spróbuje sobie z nim poradzić. Oczywiście, takie rozwiązania jak programowania w parach (pair programming) czy grupach (mob programming) mogłyby pomóc, ale taka praca zdalna będzie do przyjęcia.

Jeżeli zaś chodzi o zespoły rozproszone, gdzie mamy do czynienia z ludźmi rozsianymi po całym świecie, to nasza rekomendacja może być tylko jedna: unikać. Nie ma ani jednego dowodu na to, że takie rozwiązanie ma jakiekolwiek korzyści ponad ściśle współpracującym zespołem, znajdującym się w jednym miejscu.

Każda decyzja o wprowadzeniu zespołów rozproszonych powinna zaczynać się od słów „wiem, że zespoły rozproszone są mniej efektywne i gorzej współpracują, ale…”

Osobiście, nie jestem w stanie wyobrazić żadnego uzasadnienia, które przekonałoby mnie o wyższości tej formy współpracy. Co więcej, obawiam się, że zwykle nie chodzi o efektywność i jakość, ale po prostu o pieniądze.

A to już na pewno nie jest „agile”.

Tomasz Dzierżek


23+ lat doświadczenia w IT, 15+ lat doświadczenia w Scrum i agile, PSM III (i inne), konsultant zwinnych procesów i zespołów, Agile Coach, trener

Your email address will not be published. Required fields are marked

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}