.st0{fill:#FFFFFF;}

Rola szczęścia w sukcesie 

 19 października, 2018

Tomasz Dzierżek

„Oni mieli szczęście, dlatego im się udało. Umiejętności, ciężka praca i doświadczenie nie miały znaczenia. To tylko łut szczęścia sprawił, że im wyszło, a nam nie.” Brzmi uspokajająco, prawda?

 

Ciężka praca drogą do sukcesu

Ludzie zawsze dzielą się na rozmaite grupy. I tak, z jednej strony mamy tych, którym się powiodło i którzy są święcie przekonani o tym, że do wszystkiego doszli własną, wytężoną pracą. Z drugiej zaś są pechowcy, którzy próbowali osiągnąć sukces, ale zły los ich przed tym powstrzymał.

Dla każdej z tych grup inaczej będzie wyglądała reszta świata. Jeśli wydaje mi się, że sukces zawdzięczam tylko i wyłącznie swojej pracy, to osoby, którym się nie powiodło pewnie są leniwe i mało zdolne. Gdy zaś jestem w dołku, to wszyscy na górze zapewne znaleźli się tam dzięki szczęściu. Ewentualnie, oszustwu.

A prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku.

 

W pułapce szczęścia

Są dziedziny naszego życia, w których szczęście jest niezbędne do osiągnięcia sukcesu i takie, w których nie ma ono absolutnie żadnego znaczenia. Jeżeli chcemy wyrobić sobie sylwetkę kulturysty, to wystarczy ciężka praca i konsekwentne dążenie do celu. Mamy gwarancję osiągnięcia sukcesu w przypadku włożenia odpowiedniej pracy.

Wystarczy jednak, że do naszej mieszanki dodamy innych ludzi i sytuacja zmienia się zupełnie. Gdy pojawia się konkurencja, to wszystko przestaje zależeć tylko i wyłącznie od nas. Nagle pojawiają się inni ludzie, którzy przecież też chcą wygrać. Tak więc o ile na pewno możemy wyrzeźbić piękną sylwetkę, tak już nigdy nie będziemy mieć pewności czy uda nam się wygrać jakiekolwiek kulturystyczne zawody.

Ale to i tak nic w porównaniu z walką rynkową. Jeżeli sprzedajemy nasze produkty bądź usługi, to mamy do czynienia nie tylko z konkurencją, ale także i z klientami. Wszystko to są inni ludzie, których motywacja czasami jest zagadką. Nie możemy niczego stwierdzić z absolutną pewnością. Możemy jedynie snuć domysły, badać prawdopodobieństwo i wyliczać statystyki.

 

Statystka nie ma znaczenia

Statystyka to piękna nauka, a prawdopodobieństwo to bardzo użyteczna cecha, o ile mówimy o działaniach na dużych grupach. Ale w każdym jednym indywidualnym przypadku możemy obie te rzeczy spokojnie włożyć do szuflady. Każda sytuacja jest bowiem jedynie realizacją rozkładów prawdopodobieństwa, a nawet najmniejsze szanse mogą się urzeczywistnić.

Bo co nam mówi to, że każdego roku jako pieszy możemy zginąć w wypadku komunikacyjnym z szansą 1 do 50000? Jakie jest zagrożenie płynące z każdego jednego przejścia przez ulicę? No i przede wszystkim – czy ta wartość w ogóle ma dla nas znaczenie?

Gdy już zostaniemy potrąceni przez samochód, to samopoczucia wcale nam nie poprawi fakt, że zdarzyła się rzecz bardzo mało prawdopodobna. Zasadniczo liczy się dla nas tylko to czy zostaliśmy potrąceni, czy też nie. O tej koncepcji pisaliśmy już przy okazji omawiania Czarnego Łabędzia.

Oczywiście, jeżeli możemy wpłynąć na prawdopodobieństwo zdarzenia – zróbmy to. Ale pamiętajmy, że nigdy nie osiągniemy pewności. Możemy np. przeprowadzić transformację agile, po której spodziewać się będziemy lepszej pracy naszych zespołów i bardziej zadowolonego klienta. Prawdopodobnie tak będzie. Nie bądźmy jednak zdziwieni, gdy projekt upadnie albo klient zerwie umowę.

Większe prawdopodobieństwo, to nie gwarancja.

 

Szczęście ma znaczenie

Nasze szczęście to tak naprawdę realizacja prawdopodobieństwa. Jeżeli zdarzyło się pozytywne wydarzenie, które było mało prawdopodobne – mamy szczęście. Tak samo, gdy unikniemy bardzo prawdopodobnego zdarzenia negatywnego.

success = talent + luck
great success = a little more talent + a lot of luck
– Daniel Kahneman, „Thinking, Fast and Slow”

Naszą rolą jako eksperta jest unikanie zdarzeń negatywnych i prowokowanie pozytywnych. To jest właśnie „wartość dodana” z naszej wiedzy i umiejętności. Właśnie to i tysiące godzin ciężkiej pracy mają na myśli inni, gdy mówią „Oni mieli szczęście”. Bez tej ciężkiej pracy nie znaleźlibyśmy się w miejscu, w którym jesteśmy. Nie mielibyśmy ani uznania, ani „szczęścia”.

W sytuacji, w której dwa profesjonalnie przygotowane i zdeterminowane zespoły ruszają do boju, niekoniecznie wygra ten, który będzie miał odrobinę więcej umiejętności, ale być może ten, który będzie miał więcej szczęścia. Tutaj już wchodzimy w filozoficzne niuanse. Czy fakt, że zupełnym przypadkiem zauważyłem zagrożenie to jeszcze fart czy już moja umiejętność?

„It is almost always easy to identify a small change in the story that would have turned a remarkable achievement into a mediocre outcome.” – Daniel Kahneman, „Thinking, Fast and Slow”

Za każdym wielkim sukcesem stoją tysiące przypadków, których rezultatem był korzystny dla nas wynik. Nie umniejszam tutaj wcale talentu, wysiłku i umiejętności ludzi, którzy takowe sukcesy osiągają. To dzięki nim właśnie zdarzyło się tak, a nie inaczej. Gdyby nie ich ciężka praca, to zamiast tysięcy przypadków potrzebne byłyby miliony. A wtedy już nasze szanse są „praktycznie równe zeru”.

I chociaż „praktycznie zero” to dużo więcej niż „zero”, to nie ma co na to liczyć. Nic nie zadzieje się samo, a szczęściu trzeba pomóc.

Tomasz Dzierżek


23+ lat doświadczenia w IT, 15+ lat doświadczenia w Scrum i agile, PSM III (i inne), konsultant zwinnych procesów i zespołów, Agile Coach, trener

Your email address will not be published. Required fields are marked

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}