.st0{fill:#FFFFFF;}

Empiryzm, czyli ludzie i tak zrobią po swojemu 

 22 kwietnia, 2024

Tomasz Dzierżek

Do napisania tego tekstu zainspirowało mnie kilka sytuacji ze wspólnym mianownikiem. We wszystkich ludzie nie zachowują się tak, jak życzą sobie tego inni. I nie ma tym absolutnie nic dziwnego. Jedyne co budzi zdziwienie, to właśnie zdziwieni ludzie.

 

Historie z życia

Pierwsza historia jest nieco smutna, to opisany w mediach równie szeroko co dawno temu wypadek samochodowy. Szczegóły tego wydarzenia już dawno opuściły moją pamięć. Całość zaś dotyczyła wyjazdu z podporządkowanej uliczki, gdzie ludzie nagminnie przejeżdżają przez kilka pasów szerokiej arterii, żeby potem skręcić w lewo lub zawrócić. Robią to oczywiście wbrew przepisom – nie pomagają oznaczenia poziome, znaki, ani progi na jezdni.

„Jacy głupi ci ludzie, tyle ostrzeżeń, a oni dalej się pchają” pomyślą jedni. „Jacy głupi ci urzędnicy, przecież ludzie ewidentnie mają potrzebę tam skręcać” pomyślą inni. Odłóżmy tę myśl na bok.

Druga sytuacja to Planowanie Sprintu. Zespół uparcie planuje do realizacji 2-3 razy więcej niż kiedykolwiek udało mu się zrealizować. Ba! Jest z siebie zadowolony, bo ostatnio udało im się „dowieźć” aż 70% planu. Już pomijam absurdalne sytuacje, gdzie np. złe Definition of Done nie pozwala nam czegoś skończyć. Ale jaki ma cel wywieranie nacisków przez Product Ownera o treści „musimy to zaplanować na ten Sprint”? Przecież i tak tego nie dowieziemy, a papier może przyjąć wszystko.

„Jaki beznadziejny ten zespół, nie jest w stanie zrealizować swojego planu.” czy „Jaki beznadziejny ten Product Owner, który bez żadnych podstaw naciska na zespół, żeby tworzył nierealne plany.”?

Wróćmy jeszcze do tego Definition of Done. Jeżeli wdrożenia mamy co 2 miesiące, a w DoD zapis „wymaganie jest uznawane za zrealizowane po wdrożeniu na produkcję”, to ja bardzo przepraszam, ale jak my mamy cokolwiek skończyć? Po co tworzyć i utrzymywać fikcję? Co nam to da? Ludzie i tak zrobią po swojemu…

 

Ludzie… to ludzie

W temacie „ludzie i tak zrobią po swojemu” bardzo mi się podoba podejście do budowania chodników pod tytułem „posiejmy wszędzie trawę, a tam gdzie ludzie wydepczą ścieżki zbudujmy chodniki”. Zdecydowanie ma to więcej sensu, niż projektowanie chodników tak, żeby ładnie wyglądały na zdjęciach satelitarnych. I tu właśnie empiryzm krzyżuje się nam z celowością. Bo empiryzm mówi nam „jeśli wydeptują nam trawnik obok chodnika, to znaczy, że nie jest to rozwiązanie wygodne”. Pytanie tylko, czy ma takie być?

Jaki mamy cel naszych działań? Jeśli budujemy chodnik dla ludzi, to warto, żeby im było wygodnie. Jeżeli zaś faktycznie zależy nam tylko i wyłącznie na walorach estetycznych, to możemy zignorować ludzkie potrzeby. Bardzo często odpowiedź na pytanie o cel brzmi „jedno i drugie”. Wtedy bardzo ważne jest, żebyśmy określili na czym zależy nam bardziej. I odpowiedzią nie może być idiotyczne „pół na pół”, ale musimy wiedzieć, co będziemy poświęcać kosztem czego. I muszą to też wiedzieć wykonawcy.

 

Celowość naszych działań

Łatwo pogubić się w potrzebach i denerwować się na ludzi, że nie robią tak, jak my sobie wymarzyliśmy. Jeżeli jednak my też nie wiemy, po co czegoś chcemy, to skąd mają to wiedzieć inni? A jeśli wiemy, to sprawdźmy jeszcze czy im o tym powiedzieliśmy!

Przede wszystkim musimy sami znać cel i upewnić się, że proponowane rozwiązanie wspiera ten cel (patrz ładny chodnik, który nie służy ludziom). Tylko cel nie może być oderwany od potrzeb tych konkretnych ludzi.

Idealny przykład to raportowanie czasu pracy. (Prawie) wszędzie gdzie jest taki wymóg, ludzie raportują byle co i byle jak. Szczególnie jeśli dotyczy to pracy umysłowej. W tym przypadku cel może i jest znany, ale zupełnie oderwany od osób, które mają wykonywać tę czynność. Gdyby nagle w życiu pracowników zniknął ten przymus, to nikt by po nim nie płakał. Nie mają z tego absolutnie żadnej korzyści.

I tu może pojawić się „genialne” rozwiązanie – dajmy im korzyści za wypełnianie timesheetów. Przeważnie jest to realizowane w postaci „jak nie wypełnisz raportu czasu pracy to ci nie zapłacimy/zapłacimy mniej”. I nikt nie widzi w tym problemu. Tylko ta pseudo-korzyść nie wspiera żadnej potrzeby tych pracowników, a jest po prostu szantażem. A ludzie, nie oszukujmy się, i tak zrobią po swojemu. Zamiast raportować każdy dzień będą to robić na koniec tygodnia albo nawet miesiąca.

„Ale durni ci pracownicy, którzy nie potrafią codziennie uzupełnić timesheeta.” czy „Ale durny ten management, który wymaga żeby robić coś zupełnie pozbawione sensu.”?

 

Empiryzm w praktyce

Powiedziałem, że na końcu wrócimy do empiryzmu i to jest właśnie ten moment. „Ale ja chcę!” krzyczą zarówno dzieci i dorośli. Ci drudzy robią to w nieco inny sposób, ale w obu przypadkach jest to zaklinanie rzeczywistości, która uparcie nie chce wyglądać tak, jak sobie to wyobrażamy.

Każdy z nas ma w głowie rachunek zysków i strat. Jeśli muszę nadłożyć kilkadziesiąt metrów drogi chodnikiem albo przejść dwa metry przez już nieco wydeptany trawnik, to większość osób wybierze tę drugą opcję. Jeżeli mogą uzupełnić timesheet byle jakimi danymi, bo i tak nikt tego nie sprawdza, ale za to management się odczepi, to to zrobię. Jeśli ludzie uparcie robią zestawienia w Excelu zamiast w naszym turbonarzędziu to albo możemy zbadać dlaczego jest ono takie niewygodne (i ew. je poprawić), albo możemy po prostu ułatwić im eksport do Excela. Natomiast idiotyzmem jest wprowadzanie „procedur” zmuszających ich o robienia czegoś, co nie wynika wprost z ich potrzeb.

Nie mówię, że zawsze powinniśmy iść z wolą klientów i tłumu. Mówię tylko: to, że ktoś robi coś „po swojemu” nie wynika ze złośliwości tej osoby, ale z jakichś realnych potrzeb. I zamiast zmuszać tę osobę do działania „po naszemu”, sprawdźmy dlaczego ona chce robić inaczej. Być może nie wie, być może nie umie, a być może jest w tym zachowaniu dużo sensu. Nie zaklinajmy rzeczywistości, tylko wykorzystajmy ją do tego, żeby działać efektywnie.

 

Cele, priorytety, wymagania

Skoro weszliśmy już w temat stawiania celów i budowania wymagań, to warto powiedzieć, że ta gałąź naszego agile’owego światka jest mocno niedoceniania, jeżeli chodzi o wpływ, jaki wywiera na całe organizacje. Konkretne cele i precyzyjne wymagania to niezbędny warunek działania w jakikolwiek uporządkowany sposób.

I dlatego też przypominamy, że jako #białko nie tylko propagujemy wiedzę o zwinności, ale też działamy w praktyce – na warsztatach i szkoleniach. Jeżeli potrzebujecie albo uważacie, że Wasza organizacja potrzebuje porządnego warsztatu z definiowania wizji i celu bądź szkolenia z definiowania wymagań – dajcie znać.

Tomasz Dzierżek


21+ lat doświadczenia w IT, 13+ lat doświadczenia w Scrum i agile, PSM I-III, konsultant zwinnych procesów i zespołów, Agile Coach, trener

Your email address will not be published. Required fields are marked

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

{"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}