W ramach Inspect & Adapt uzupełniamy nasz film zatytułowany, a jakże, Efekt Zeigarnik. Dostępny jest on na kanale #białko na YouTube, ale mamy wrażenie, że nie wyczerpał on tematu.
Zeigarnik na co dzień
Pamiętacie, jak przed sprawdzianem w szkole lub egzaminem na studniach musieliśmy nagle, w bardzo krótkim czasie, przyswoić duży zakres wiedzy? Pamiętacie, jakie były efekty tej próby? Nawet jeśli egzamin czy sprawdzian został zaliczony, to ile nas to kosztowało?
W ramach naszych zainteresowań pop-psychologią zajmujemy się nie tylko błędami poznawczymi, ale także podejmowaniem decyzji czy naszą pamięcią. W ramach tego ostatniego napotkaliśmy ostatnio na ciekawy efekt.
Okazuje się, że w 1927 rosyjska psycholog i psychiatra zaobserwowała coś, co może pomóc nie tylko uczniom i studentom w zapamiętywaniu materiału.
Będąc w restauracji zauważyła, że kelnerzy obsługujący gości świetnie pamiętają szczegóły składanych przez nich zamówień. Ta rewelacyjna pamięć jednak trwa tylko do momentu uregulowania płatności. Potem szczegóły poszczególnych zamówień umykały. Bluma postanowiła przyjrzeć się temu zjawisku i tak został nazwany…
Efekt Zeigarnik
Efekt Zeigarnik znajduje się na pograniczu psychologii oraz zagadnień związanych z pamięcią oraz motywacją. Mówi nam o tym, że lepiej pamiętamy rzeczy, których wykonywanie przerwaliśmy i które znajdują się w stanie niedokończonym. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest optymalizacja pracy naszego umysłu, w tym przypadku – pamięci. Optymalizacja ta ma na celu ochronę naszego umysłu przed przeciążeniem.
Bo kto pamięta rzeczy, które już wykreślił z listy ToDo? „Zakończenie” należy utożsamiać nie tylko z finalizacją, ale również z poczuciem satysfakcji z wykonania jakieś czynności. Jeśli były one znaczące w naszym życiu, pewnie je zapamiętamy. Jeżeli jednak były to powtarzającymi się, rytualne czynności – raczej nie.
Inaczej sprawa się ma z niedokończonymi czynnościami. Czujemy chęć, graniczącą z natręctwem, aby do nich powrócić i je zakończyć. Czasami może to wynikać z naszego wewnętrznego poczucia obowiązku, ale bardzo często będzie miało to wynikało z samego faktu braku satysfakcji z ukończenia zadania.
Tak właśnie działa efekt Zeigarnik. Usuwając z pamięci zakończone zadania, dbamy o to, aby pojemność naszego umysłu nie została przekroczona. Z kolei powodując wewnętrzną potrzebę finalizowania zadań, motywuje nas do ich zakończenia, jednocześnie nie pozwalając o nich zapomnieć.
Pamiętać należy jednak, że efekt ten nie będzie miał zastosowania do osób cierpiących na prokrastynację. Może być jednak użyty przy próbie jej przezwyciężenia.
Cliffhanger to też Efekt Zeigarnik
Efekt Zeigarnik najczęściej zaobserwujemy w serialach telewizyjnych w postaci tzw. cliffhangerów. Owe „zawieszenie na krawędzi klifu” polega na przerwaniu akcji serialu w najbardziej interesującym widza momencie. Pozostawia niedosyt i rozbudza ciekawość.
Znamy to z każdego „tasiemca”, który ma za zadanie zwabić przed telewizory miliony fanów spragnionych wiedzy o dalszych losach bohaterów. To właśnie w ten sposób twórcy serialu dbają o to, aby widz wrócił do nich i obejrzał kolejny odcinek. Oczywiście, w kolejnym odcinku wyjaśni się ta ostatnia zagadka, ale z dużym prawdopodobieństwem pojawią się kolejne.
Nie tylko seriale mają swoje cliffhangery. Podobnie rzecz ma się z pisaniem… postów na bloga #bialko. Do dnia dzisiejszego pisaliśmy artykuły od A do Z, wracając do nich jedynie w celu redakcji i korekty tekstu. Zgodnie z zapowiedzią Tomka z naszego vloga o Efekcie Zeigarnik zmieniliśmy te podejście.
Teraz kończąc jeden tekst, rozpoczynamy od razu następny i zostawiamy go niedokończonego. Mamy nadzieję, że to nam pozwoli zaobserwować Efekt Zeigarnik w praktyce.
Zeigarnik a sprawa… zwinnych metodyk
Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował znaleźć zastosowania tego efektu w miejscu najważniejszym z punktu widzenia #białko – w zwinnym tworzeniu oprogramowania. Przecież i tutaj znajdziemy szereg zastosowań Efektu Zeigarnik, które zdecydowanie uproszczą nam pracę.
Przyjrzyjmy się Product Backlog Refinement. Mając do omówienia listę wymagań składającą się z ogromnej liczby elementów, musielibyśmy poświęcić na nie kilka nudnych godzin. Stosując regułę opisaną przez Blumę Zeigarnik możemy podzielić spotkanie na krótsze, „niedokończone” etapy.
Dzięki temu możemy liczyć na głód wiedzy naszego zespołu deweloperskiego i „uwieranie” rzeczy, którymi się nie zajęliśmy. Nie wspominając o tym, że szczegóły wymagań zostaną zapamiętane lepiej.
Innym przykładem jest programowanie w parach. W XP programiści zmieniają się przy klawiaturze co kilkadziesiąt minut. Ma pozwolić na spojrzenie na swoją pracę z boku, ale również i na wytworzenie swego rodzaju „ciśnienia”, aby dokończyć rozpoczętą pracę.
Efekt Zeigarnik to nie tylko pusta obserwacja, ale coś, co możemy zaimplementować w nasze życie, aby osiągnąć wymierne efekty.
Ok, może jest to skuteczne, ale czy etyczne? Hackowanie mózgu czytelników w taki sposób, że zajmujemy im część pamięci i niedokańczamy tematu, po to, by do nas wrócili, może być trochę nie w porządku w stosunku do tych czytelników. To trochę tak jak z clickbaitami. Niby są skuteczcne (na poziomie podświadomym), ale ten kto je stosuje nie ma RiGCzu i jak tylko wyłapuję jakiś clickbait, to od razu tracę szacunek do wykonującego ten trik.
Z takimi technikami jak i z wszystkimi „hackami”, wszystko rozbija się o jakość. Jeżeli odbiorca końcowy jest zadowolony, to wszystko jest ok. Jeśli agresywnie reklamowany produkt jest wartościowy, to jest ok. Jeżeli clickbait okazuje się rzetelnym artykułem na dany temat, to jest ok.
Gdyby ktoś nieetycznie naciągnął mnie na zrobienie interesu życia, raczej nie miałbym z tym problemu.
Niestety, zwykle rzeczywistość nie nadąża za stosowanymi trickami.