To nie akcja promocyjna, nie zajmujemy żadnego stanowiska w kontrowersyjnej sprawie. Chodzi nam tylko i wyłącznie o siłę zwinnego podejścia. Zastanawialiście się kiedyś, skąd tak szybkie zatwierdzenie szczepionki na COVID-19? Zwykle trwa to latami! Jak powstała zwinna szczepionka?
Zwinna szczepionka
Jak się często okazuje, potrzeba chwili pozwala nam na znajdowania dobrych, nietuzinkowych rozwiązań. Czasem są one warunkowe, czasem prototypem, czasem mogą spowodować niepewność czy brak zaufania. Nie inaczej jest w tej sytuacji, szczególnie, że rynek, na którym operujemy ma bogate doświadczenie i niejeden lek już zatwierdził.
Wyprodukowanie szczepionki wraz z jej zatwierdzeniem i dystrybucją to z reguły długotrwały proces. Mówi się, że potrzeba 10-15 lat od momentu pojawienia się potrzeby do momentu, w którym potrzeba ta zostaje zaspokojona w postaci płynu, który znajduje się w strzykawce. Wszystko jednak zależy od tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy.
Gdyby nie priorytet sprawy i jej oddziaływanie idę o zakład, że szczepionka na COVID byłaby wytwarzana dokładnie tak samo jak inne, potrzebne ale nie priorytetowe szczepionki. Grono interesariuszy szczepionki było jednak liczniejsze i reprezentowali oni całkiem spore grono użytkowników końcowych. Tutaj kryje się cała magia. Ale jak to się właściwie stało?
Proces wytwórczy
Proces jest dość skomplikowany. Na poniższym diagramie jasno widać, że składa się on z wielu następujących po sobie etapów. Tylko część jest możliwych do zrównoleglenia i to na późnym etapie jej tworzenia. Skąd my to znamy? Waterfall.
Gdyby zapytać o to, czy proces ten może wyglądać inaczej, na 99,99% usłyszelibyśmy, że nie. Argumentami byłyby stwierdzenia, że jest ważny, że od niego dużo zależy, że nie wyobrażamy sobie zrobić tego inaczej. Często to wygląda dokładnie w taki sposób w naszych organizacjach. Przyzwyczajeni do rutynowego wykonywania jakiś czynności nie wyobrażamy sobie, że można zrobić je inaczej, np. zgodnie z ideą pragmatyzmu.
Ale wróćmy do szczepionki. Nagle okazało się, że się da. Można inaczej, oczywiście biorąc pod uwagę priorytet jakim było wynalezienie tego specyfiku. Konia z rzędem jednak temu, kto odpisze mi w komentarzu pod tekstem, że zna projekt, który nie był pilny i priorytetowy, gdzie na początku prezes firmy powiedział „pracujmy spokojnie, sukces przyjdzie z czasem”. Ja takiego projektu nie znam.
Zrównoleglenie części etapów, dało możliwość przygotowania finalnego produktu szybciej. Mówimy tutaj oczywiście o tych, które faktycznie można prowadzić jednocześnie. Bo nie zatwierdzimy leku, dopóki nie będziemy znali wyników badań klinicznych. Od tej kaskady nie uciekniemy.
Różni uczestnicy i ich cele
Nie będę udawał specjalisty, bo nim nie jestem. Z mojego prostego rozumienia tego procesu wyłania mi się co najmniej 3 uczestników.
Pierwszym z nich jest na pewno producent szczepionki, który ma swoje cele. Na pewno jest nim szybkie wyprodukowanie produktu i przejście przez wszystkie (zobrazowane powyżej) etapy produkcji szczepionki. Drugim celem producenta jest oczywiście zarobek, nie może sobie więc pozwolić na wpadkę wizerunkową czy pomyłkę (jedną taką sytuacją mieliśmy – badania nad szczepionką zostały przerwane). Z punktu widzenia producenta musimy wziąć pod uwagę także kwestie marketingowe, prestiż czy uznanie na arenie międzynarodowej, które w długiej perspektywie przełoży się na zamówienia.
Organ zatwierdzający ma za zadanie zatwierdzić szczepionkę do użytku. To właśnie w tym miejscu zaszła prawdziwa, zwinna zmiana. Otóż organ zatwierdzający (biznes) pracował wspólnie z klientem (firma farmaceutyczna) nad bieżącym opiniowaniem dokumentacji szczepionki. Nie było potrzeby kompletowania na koniec procesu setek, czy tysięcy stron dokumentacji i mozolnego przebijania się przez zapisy. Robione było to na bieżąco wspólnie z firmą farmaceutyczną, co powodowało, że skróciliśmy czas wydania opinii.
Trzecim uczestnikiem procesu jest klient końcowy. On w tym przypadku ma najmniej do powiedzenia. Oczekuje, że produkt, który otrzyma będzie wysokiej jakości i pomoże w zaistniałej sytuacji. Ma też pewne obawy, uzasadnione bądź nie. Znając długość procesu wytwarzania szczepionki (10-15 lat) może czuć się nieswojo, gdy będą mu chcieli dostarczyć coś, co zostało opracowane w okresie do 2 lat. Obawy może i uzasadnione, ale klient końcowy wyraził swoje potrzeby i musi zaufać dostawcy. Pamiętacie MVP i dostarczanie wysokiej jakości produktu na każdym etapie budowy rozwiązania? Ta zasada ma tu bardzo duże znaczenie.
Gdzie wykorzystać zwinność?
Podkreślamy raz jeszcze, ten tekst nie służy agitacji. Proces wytworzenia rozwiązania, a raczej jego tempo spowodowało, że chciałem użyć go jako case study do napisania tego posta. Chodziło mi to po głowie tak naprawdę od świąt.
Ci, którzy oglądali nasz film o zmianach w Scrum Guide 2020 pewnie zauważyli, że jedną z „ofiar” odchudzania przewodnika po Scrum są przykłady jego wykorzystania. Pokażmy zatem, że nawet w tak konserwatywnych branżach jak farmaceutyka jest możliwe zwinne podejście, może „dziać się agile”.
Napiszę to jeszcze raz, bo jest to główny powód, dlaczego się udało. Sprawa była ważna i niecierpiąca zwłoki, wszyscy rzucili się i zrobili wszystko, aby proces ten trwał jak najkrócej. Ale czy tak samo nie może być w naszych organizacjach? Czy projekty, nad którymi pracujemy nie powinny być właśnie priorytetyzowane, a największy nacisk powinien być położony właśnie na ten najważniejszy? Wydaje się, że odpowiedź jest oczywista.