Czy widzieliście dwie firmy, w których metodyka np. Scrum byłaby wdrożona dokładnie tak samo? Każdy ma swój agile! Dziś może być trochę kontrowersyjnie, ale przecież nie jesteśmy od tego, żeby zawsze pisać rzeczy poprawne politycznie.
Co firma, to zwinność
Alternatywny tytuł dzisiejszego wpisu mógłby brzmieć „co firma, to zwinność”. W każdej organizacji w której byliśmy, zwinność wyglądała inaczej. W jednych były to struktury skalowalne, gdzie był „nadrzędny” Product Owner i proxyPO w zespołach, w innych Daily nie było, bo po co się spotykać, a w jeszcze innych Retrospekcja była na życzenie – jak już się naprawdę nazbierało.
Były też takie organizacje, w których Sprinty rozciągane były w zależności od stanu realizacji poszczególnych wymagań oraz takie, gdzie częściowo zaakceptowane wymagania pokazywane były na Przeglądzie Sprintu i akceptowane (i to wcale nie przez Zespół).
Czy to źle? I tak i nie. Na pewno nie możemy zgodzić się na to, aby metodyka, o której tyle piszemy była źle wykorzystywana. Tak właśnie będzie działo się, kiedy mówimy o drugiej grupie obserwacji. Te można określić jednym mianem – ScrumBut. Jeśli chodzi o pierwszą część, tych elementów również nie znajdziemy w Scrum Guide, jednak ich wprowadzenie nie powinno spowodować większych negatywnych reperkusji.
Pytanie które musimy sobie jednak postawić w tym miejscu brzmi: dlaczego musimy uciekać się do rozwiązań, o których nie mówi metodyka Scrum?
Kwestie „organizacyjne”
Jednym z podstawowych powodów, dla których mamy ScrumPlus są zawsze kwestie „organizacyjne”. Ująłem słowo „organizacyjne” w cudzysłowie z uwagi na fakt, że chodzi mi o kulturę organizacji w której pracujemy. Nie każdy z nas ma możliwość pracy w małych startupach czy dobrze rozwiniętych firmach, w których wszyscy widzimy potrzebę wykorzystania zwinności. Wprost przeciwnie, jak pokazuje nasze doświadczenie, wielu z nas pracuje bądź to w dużych organizacjach bądź w firmach, które wdrożyły zwinność ale nadal mentalnie tkwią w podejściu klasycznym.
Takie nastawienie powoduje konieczność znalezienia kompromisu między nowością (w tym przypadku będzie to np. Scrum), a dotychczasowym sposobem działania. To, jak działaliśmy do tej pory sprawdzało się bądź nie, ale na pewno jest nam dobrze znane. Jest to jeden z podstawowych argumentów, który jest przytaczany za wymyśleniem hybrydowego sposobu pracy. Do tej kategorii zaliczyć możemy wymyślone przez nas „rozszerzenia”, bądź metodyki typu SAFe.
Przyjmijmy, że SAFe zalicza się do grona metodyk zwinnych. Nie chcę dziś z tym polemizować. Każdy z nas, kto miał okazję pracować w SAFe wie, że zwinność znajduje się tam na najniższym możliwym poziomie – w zespołach. Na wyższych dzieje się magia.
Brak wiary w sukces
Brak wiary w sukces czy też nadmierna ostrożność to kolejny z czynników, który spowoduje, że wdrażany przez nas sposób pracy może być inny, niż ten opisywany przez wybraną metodykę. Może się tak dziać w sytuacji, w której zostawiamy sobie wentyl bezpieczeństwa, dzięki któremu będziemy w stanie wrócić do wcześniejszego stanu. Inaczej mówiąc „jeżeli ta cała zwinność, ten cały eksperyment nie wypali to mamy do czego wrócić”. Konsekwencją tego podejścia będzie tworzenie ról hybrydowych (patrz np. połączenie Project Managera i Scrum Mastera) czy praca w sposób niekoniecznie przypominający zwinny.
Inną konsekwencją tego podejścia będzie wdrożenie zwinności na pół gwizdka. Wybrana metodyka będzie wdrożona tylko na poziomie zespołu. Nie muszę nikogo przekonywać, że jest to tylko połowa albo nawet mniejsza część sukcesu. Żeby zagwarantować sobie jako takie działanie musimy dopełnić nasz sposób pracy o zaangażowanie zwinnego biznesu. Dopiero wtedy będziemy mogli mówić o efektywnym wykorzystaniu Scruma.
Każdy ma swój Agile
Rozwijając pytanie ze wstępu, mógłbym zapytać czy widzieliśmy dwie organizacje w których zwinność wyglądała dokładnie w taki sam sposób? Nie! Nie jest to niczym zaskakującym. Biorąc pod uwagę różnice zarówno w samych organizacjach, jak i podejściu do zwinności oraz jego wdrażania, bardzo trudno będzie znaleźć dwa miejsca z takim samym sposobem pracy.
W ostatnim wpisie Artur wspominał o tym, że polski rynek Scrum zaczął powoli dojrzewać. Co za tym idzie, jakaś część naszej pracy skupiona jest dziś wokół prostowania ScrumButów, czyli odstępstw od bazowej metodyki pracy. Nawet gdybyśmy w każdym miejscu do którego trafiamy rozwiązali wszystkie i tak nie spowoduje to, że znajdziemy jeden przepis na zwinność. Praca i tak będzie wyglądała różnie w różnych organizacjach.
Z tą różnorodnością trzeba jednak uważać. Dodając nowe, unikalne cechy do naszego sposobu działania bardzo łatwo przesadzić. Z tego miejsca już bardzo blisko do nieefektywności czy powolnego psucia tego, co w innych miejscach działa!